Nie jestem wybitną krytyczką filmową, dlatego niektórzy mogą się ze mną tutaj nie zgodzić, ale ta część spisała się bardzo dobrze. Muzyka, stare, dobre postacie,a także powiew nowych postaci. Po prostu muzyka dla moich uszu i serca!
w porównaniu do pierwszej części to jest blade, a nie genialne.
było w tym filmie prawie wszystko to, czego od niego się oczekiwało - słońce, plaża, rozskakane i roztańczone gwiazdy oraz ich młodsi koledzy i koleżanki, do tego fajna oprawa muzyczna...
ale film zepsuły:
1. uśmiercenie głównej bohaterki i zastąpienie jej historią jej młodości - chciałabym spotkać tego, kto podjął taką decyzję, dostałby w trąbę.
2. rwana i miejscami niedorobiona fabuła,
3. niezgodność z oryginalną historią
4. postać (charakter) młodej Donny - zupełnie nie taki, jakiego bym oczekiwała po tym, co widziałam w części pierwszej, sama postać kreowana przez Lilly James - OK, ale nie do końca dobrze sportretowany charakter bohaterki.
5. zmartwychwstanie babki, z wyglądu młodszej niż koleżanki nieżyjącej Donny.... (przecież w pierwszej części dali widzom do zrozumienia, że matka Donny nie żyje... a jednak nie... a jednak żyje...)
ogólnie - film fajny (u mnie taka wysoka ocena za występ "starych" aktorów oraz oczywiście za końcówkę filmu - Fernando (jakkolwiek Cher by nie wyglądała, zaśpiewała rewelacyjnie z Andym) + za scenę w kościele + za późniejszy występ całej ekipy + za jaja, jakie odwalał Colin ze Stellanem na statku i za właśnie "Dancing queen" - dużo tych "za". Może za dużo....? ;)
jakby nie było - film spełnił swój cel - wyciągnął ode mnie kasę + sprawił, że miło spędziłam czas w kinie + nawet się zryczałam na końcu... cała sala wyła...
ale film genialny nie jest
Mnie się film podobał , tym bardziej że po przeczytaniu opinii na tym forum spodziewałam sie czegoś gorszego , no może POZA sposobem wprowadzenia Cher do filmu, i jej wygląd w pierwszej scenie- taki dysonans!!!! , ale rozumiem że chodziło o zaśpiewanie 2 piosenek- tu Cher sie sprawdziła ..:)
A młoda Donna była REWELACYJNA i lepiej śpiewała niż Meryl, no i w koncu bardzo ucieszył mnie widok Meryl Streep bo myślałam że istnieje w tym filmie tylko jako obraz na scianie
;))
1. uśmiercenie głównej bohaterki i zastąpienie jej historią jej młodości - chciałabym spotkać tego, kto podjął taką decyzję, dostałby w trąbę.
Chcesz przyłożyć "w trąbę" samej Meryl Streep? :D To w jaki sposób potoczyły się losy Donny są efektem tylko i wyłącznie Streep o czym producenci filmu wspominali parokrotnie w kilku wywiadach. Żelazną zasadą Streep jest to że nie występuje w sequelach. Od pierwszej części minęło 10 lat, a Streep trzaskała kolejne filmy, kolejne świetne role, kolejne nominacje do Oscara. Czy zagrała w tym czasie w jakimkolwiek sequelu? Nie! Jej udział w MM 2 to ewidentne nagięcie zasady, które odbyło się na zasadach ustalonych przez Meryl. Ta zastrzegła sobie, że weźmie udział w filmie ale nie w takim wymiarze jak w części pierwszej. Nie będzie skakać, nie będzie tańczyć, a już tym bardziej nie nagra prawie 10 kawałków na rzecz musicalu. Co innego mogli zatem zrobić producenci, przy tak limitujących możliwości warunkach aktorki? Film jakoś musiał się pociągnąć, nie mogli dać Donny w pełnym wymiarze, a jednak mocno chcieli skompletować całą pierwotną obsadę. O tyle dobrze, że przynajmniej w takim zakresie udało im się wcielić Donnę do historii
wiem, że Meryl nie grywa w sequelach i widziałam kilka reportaży na temat jej udziału w MM2
jej w trąbę nie... szkoda takiej dobrej aktorki ;)
raczej temu, co ją uśmiercił w filmie - można było zupełnie inaczej to rozegrać - wysłać ich (z Brosnanem) w podróż poślubną, Dynamos wysłać w trasę, wysłać ją do matki, która nagle zachorowała...
jakieś "otwarte" rozwiązanie.
Śmierć Donny sprawiła, że film stał się ckliwy, mniej zabawny, bardziej poważny.
Nie powiem, że źle się na nim bawiłam, bo bym skłamała ;)
i swoje też wypłakałam na scenie w kościele (razem ze mną pół sali)
ale pierwsza część była o wiele lżejsza w odbiorze, mniej "potargana", jeśli o fabułę chodzi.
niestety ;)
Czytałem artykuł o MM 2 i napisano że reżyser pisał scenariusz i stwierdził że nie było innego wyjścia że musiał uśmiercić Meryl. Wiem też ,że Christine Baranski była zbulwersowana tą decyzją.
_Ka_ro_li_na decyzję podjęła Meryl.
Ona nigdy nie gra w sequelach :)
Dla tego filmu zrobiła wyjątek i zagrała kilka scen :)
dobrze, ale jej nieobecność łatwiej było wyjaśnić lekko komplikując fabułę i bez jej uśmiercania :)
Jestem tego samego zdania. Mam trochę wrażenie, że większość patrzy przez brak obecności Meryl i stad tak średnie opinie. Świetnie spędzony czas w kinie, zapomniałam o wszystkim. Genialna rola młodej Donny. Dziewczyna zagrała rewelacyjnie. Jak dla mnie druga cześć lepsza niż jedynka. Niestety nie jestem jej w stanie oglądać chociaż co chwile jest w tv. Tę z przyjemnością obejrzę jeszcze raz. Śmiech, radość, łzy wszystko było podczas seansu :) Polecam!
Bardzo dużo niedociągnięć w fabule, np. Rosie i Bill poznali się w 1 części dopiero na wyspie, Dona dostała hotel w spadku po ciotce Billa, którą się opiekowała od pojawienia na wyspie - w 2 cz. było na odwrót ( o ile ta Pani była jego ciotką, bo wspomniane jest tylko, że ma na tej wyspie krewnych); o matce-babce zmartwychwstałej nie wspomnę... Seyfried, jako niby 25 latka? hmmm... od połowy miała już lepszy make up i fryzurę, więc ok... ale początkowo zagrała, jak Julia Roberts w "Dniu Matki" - na odczepnego... Firth tak samo. Bill i ciotki od początku trzymali poziom (ich młode odpowiedniki też), choć sprawdzonymi trikami z poprzedniej części. Jednak było to zadowalające i wprowadziło fajny, humorystyczny akcent. Fabuła nie wniosła niczego ożywczego do filmu. Świeża jest śmierć Donny i zmartwychwstanie babki (głupie rozwiązanie). Do tego w pięknym krajobrazie i klimacie Grecji akcent ameryki środkowej... Film typowy pod amerykańską publiczkę... Jest raczej sentymentalną podróżą do... No właśnie... Czego? No i brak tego happy endu. Mamma Mia kojarzyła się do tej pory z filmem lekkim, wesołym, podnoszącym na duchu - oto Donna nie szczędzona przez los ma taką pogodę ducha, przyciąga do siebie ludzi i osiąga sukces... A tu nagle przóba zmiany kierunku i wrzucenie wszystkiego do jednego worka... Ja jestem zawiedziony...
do dupy, nie dość że przynudza to nie zgadza się z tym co było powiedziane w jedynce i młodzi panowie wyglądają inaczej niż było pokazane w jedynce.