Koleś, to nie jest filmu dokumentalny, tylko western xD Historia jest fikcyjna, tylko postacie są wzorowane na prawdziwych. Film jest dobrze zrobiony, ale jeśli nie możesz znieść widoku czarnoskórego człowieka przez więcej niż 5 minut, to nie oglądaj :P Film jest spoko, ma tylko kilka wad jeśli chodzi o fabułę no i ten świat jest trochę przegięty, tzn serio, mają tam "podział" na miasta "białych" i "czarnych" XD I miasta "białych" są serio BIAŁE XDD
koleś - to coś ci zacytuje - "Western – gatunek filmu fabularnego, powieści awanturniczej albo sztuki scenicznej, obejmujący utwory, których akcja rozgrywa się w okresie kolonizacji i stabilizowania się życia na terenach zachodnich stanów USA, zwanych Dzikim Zachodem. "
Super, fajnie, ale czy to oznacza, że Western MUSI być tylko taki, jak go opisano? Kowboje kontra Obcy to "Western / Sci-Fi", więc idąc Twoim tokiem myślenia również nie można go uznać Westernem :P
Ok, czyli Kowboje kontra Obcy to jest "Western / Sci-Fi", więc również nie można go nazwać Westernem? Zemsta Rewolwerowca mi się podoba pomimo oczywistej poprawności politycznej, a raczej... Widocznego rasizmu względem białych. Obojętne mi to, czy to "prawdziwy" Western, czy nie. Ma swój klimat, ładne zdjęcia, ciekawy Soundtrack (może trochę za bardzo współczesny). Oczywiście, że przeszkadzała mi ilość czarnoskórych, no bo sorry, ale nie wydaje mi się, żeby na Dzikim Zachodzie w miastach mieszkali tylko czarnoskórzy. Uwierzę jeszcze w grupkę czarnoskórych bandytów, no ale tutaj przesadzili.
Oglądałeś ten film w ogóle? W którym miejscu występuje ten oczywisty rasizm wobec białych?
Tak, obejrzałem cały w dniu premiery i dobrze się bawiłem. Hmm no niech pomyślę, "białe miasto" już mówi dużo samo przez się i sposób w jaki jest "pomalowane" również ;) Biali w tym filmie to głównie po prostu rasiści (kierowca pociągu, ludzie w banku kiedy czarnoskóra "kobieta" próbuje wypłacić gotówkę) albo żołnierze - po prostu w 100% negatywne postacie. No, może jedynym pozytywnym "białym" był ten młody chłopak w pociągu, ale tutaj też trafił się nepotyzm, więc nie do końca. Ogólnie przeszkadza mi to, jak ten świat odbiega od realiów Dzikiego Zachodu. Nie byłoby głupim pomysłem ukazanie miasta, w którym np.: żyją biali z czarnoskórymi. Miasto pełne czarnoskórych - OK, można by uznać, że mogłoby coś takiego powstać. Wydaje mi się, że najlepiej zrobił to miniserial Netflixa Godless z 2017, który był świetny. Tam byli czarnoskórzy - o ile dobrze pamiętam, to chyba byli żołnierze. Mieli założoną wioskę niedaleko miasta. To było logiczne i dobrze się wpasowało w Dziki Zachód. Autor "Zemsty Rewolwerowca" wymyślił swoją własną wersję Dzikiego Zachodu.
Poczekaj czyli biali żołnierze byli wg. Ciebie przedstawieni jako Ci źli, ale czarni zabijający dla przyjemności, oszukujący w pojedynkach itp. itd. byli wg Ciebie przedstawieni jako dobrzy? Ten film jest równie rasistowski wobec białych jak wobec czarnych. Wyżej piszesz: " nie wydaje mi się, żeby na Dzikim Zachodzie w miastach mieszkali tylko czarnoskórzy" , a po chwili piszesz, że w Godless ktory wg. Ciebie był świetny, było takie miasto i było to dobrze pokazane.
Nie, przecież napisałem, że i czarni i biali zostali przedstawieni jako negatywne postacie i przez to rasizm idzie w obie strony. Tym bardziej mnie to dziwi, ponieważ reżyserem jest czarnoskóry mężczyzna. W Godless chodzi o to, że powstanie takiej "wioski" jak tam pokazano miało sens. Czy na Dzikim Zachodzie normalnym było, że istnieje miasto, które w CAŁOŚCI zamieszkują czarnoskórzy, do tego BOGACI czarnoskórzy, którzy mają ziemie, domy itd? Tu nie chodzi o sam fakt istnienia miasta, ale o to, w jaki sposób je przedstawiono. W Godless czarnoskórzy mieli wioskę, którą założyli po powrocie z wojny. Nie byli bogaci, żyli sobie spokojnie i po swojemu. To miało sens i można uwierzyć w taki rozwój wydarzeń.
Doucz się. Jak najbardziej istniały miasta zamieszkiwane tylko przez czarnoskórych.
Nie chodziło mi o to, że ich NIE było. Tylko nie wydaje mi się, że były w takiej formie jak przedstawione w tym filmie.
To wróć do westernów z lat 50 i 60 ubiegłego wieku w których biali z pomalowanymi gębami grali czerwonoskórych lub Azjatów a dzikie hordy Indian zabijały niewinnych osadników. :) Film jest słaby, kilka fajnych kadrów i niezły soundtrack tego nie zmienią, natomiast postacie Nata Love i kilku tysięcy innych czarnoskórych kowbojów i rewolwerowców są jak najbardziej autentyczne.
Dokładnie, film rzeczywiście nie jest ciekawy ani świetnie zrealizowany, ale dobrze moim zdaniem wyśmiewa westerny z tamtych lat, w których czarne były co najwyżej rewolwery.
Przecież te postacie w filmie to są prawdziwi ludzie. Sama historia to fikcja, ale ci ludzie kiedyś istnieli.